Kochanek Królowej
KOCHANEK KRÓLOWEJ Biły dzwony a masa ludzka kłębiła się, wiwatowała i cuchnęła. Ciało nieszczęsnego walało się w kawałkach między bosymi stopami. Za miejscem kaźni, w karczmie, kapłan zażerał się mięchem a błogosławione wino ciekło mu po brodzie. Jego tłuste łapy wędrowały po obfitym biuście pobożnej szlachcianki. Zaśmiewał się do łez. Kat przebrał się w zwykłe mieszczańskie szaty i ruszył na targ trwonić ochlapane krwią monety, łapówkę za szybką śmierć. Oddalając się od zbutwiałej rzeczywistości, kroczyłam smutnym mostem, samotnie, by zajrzeć mu w oczy i powiedzieć, że żałuję. Most był długi, drewniany, pełen zbutwiałych desek, groźny. Na palach umieszczonych po obu jego stronach tkwiły resztki zgniłych szczątków. Pachniało śmiercią. W połowie mostu, po lewej stronie, tabun ogromnych kruków wykonywał swój Totentanz. Podeszłam cicho. Nie dane mi było spojrzeć mu w oczy. Kruki zerkały na mnie złowrogo, z nienawiścią i zazdrością, nie zapraszały do uczty. Ich ociekające krwią dzioby z ch...